á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Bo przecież nie od dziś wiadomo, że „(...) Świat pełny jest bajki”.
I jaka szkoda, że człowiek rzadko kiedy powraca do powieści sprzed lat. Do powieści, które kiedyś, dawno oj dawno czytał, które pamięta pobieżnie, (...) a nie raczy ponownie się w nich zanurzyć. Zanurzyć i odkryć je na nowo, bo tego typu książki po latach nabierają innej treści, kolorytu i znaczenia. To są perły, w których odnajdujemy cząstkę siebie, tą zatraconą przy dorastaniu. Czytasz i dziwisz się, że to ta sama powieść, którą kiedyś miałeś w rękach, a która teraz jest... jakby całkiem inna. Że to książka o tobie, twojej duszy, pragnieniach i byciu. Podobnie jest z wiecznie odsuwanymi tytułami, które kiedyś były – były, oj były – na widoku, nawet w zasięgu ręki, a które się notorycznie ignorowało. Tak jest w „Przyjacielu wesołego diabła” Kornela Makuszyńskiego, powieść, po którą sięgnęłam z ciekawości bycia dorosłą. Pamiętam ekranizację – ni wesołą, ni okropną, ale teraz zapomnianą. Pamiętam brzydkie postaci i szaro-burą scenografię. A jak jest teraz? Po latach? Jaka jest powieść?
Otwieram, powoli kartkuję, by nic mi nie umknęło, bym nic nie przeoczyła, bo tekstem wypełnione strony, które szczytuję powoli i z uwagą. Z atencją należytą, bo już po pierwszych minutach lektury okazuje się, że to perełka literatury z najwyższej półki. Tekst wymaga oddania, powolnego czytania i powagi jakiejś.
Czytam...
I czytam...
I nie ma mnie we mnie. Odnajduję się bowiem między stronami z tatą ukochanym u boku. Odnajduję się w nim i z nim i czerpię mądrość od niego, z gwiazd i życia, dorastam przy nim. Dorastam przy jego dobroci ludzkiej, która go wypełnia całego i promieniuje wręcz. Z dobroci, którą okazuje szczerym spojrzeniem i czułością ojcowską. Dobroci, która lśni w nim i od niego. Lecz w życie wkracza choroba, która coraz bardziej pogrąża ukochanego rodzica. Odcina go od nieba i gwiazd, a to co widzi, to czerń. Gwiazdy znikają, niebo nad głową jest, ziemia pod nogami też, ale to wszystko czarne... i jest ukochany syn, który mówi i opisuje wszystko i ojciec widzi wtedy. Wyobraża sobie świat widziany oczyma dziecka. A ten chłopiec mówi ze łzami, które szybko wyciera rękawem koszuliny. A szukając dla niego ratunku udaje się w podróż, która jest wielce ryzykowna, balansująca na granicy śmierci i ostatniej nitki życia, ale która może dać ojcu oczy i zdrowie i możność patrzenia w ukochany gwiazdozbiór nad głową.
„Dusza ludzka, która oczyma wędruje po niebie, staje się lepsza. Chce odetchnąć bezmiarem jasności ponad nami, chce oderwać się od ziemie”. Pragnie poznać tajemnicę Boga i nieba i tej siły nieznanej, która ten świat prowadzi. Która ten świat zbudowała i położyła ludziom pod nogami. Od tego bezgranicznego piękna odcina Witalisa choroba. Zostają marzenia, wyobraźnia i dziecko u boku i jego oczy wszystko widzące... Choroba weszła do domu i zasiadła do stołu...
Ta powieść przywołała do mnie treść „Małego Lorda” Frances Hoggson Burnett, powieści, która urzekła mnie dobrocią małego chłopca, Cedryka dostającego u boku zaciętego i krnąbrnego wuja Dorincourta. Między nimi zrodziło się to, co między Jankiem i jego starzejącym się tatą, Witalisem, którym ten stał się przypadkiem. To oddanie, szczerość i uśmiech, ta miłość dziecka do rodzica – to wszystko daje nadzieję na dobre i wartościowe życie i na jego sens. Każda z tych książek emanuje magią, nieposzlakowanymi wartościami i tajemnicą dobra. Jest tu i miłość i tęsknota i troska. Jest cześć dla starszych, grzeczność i to, co bliskość daje najlepszego – otwartość.
Boisz się ulotności czasu, tego realnego... uciekasz w czytanie, w „Przyjaciela wesołego diabła”. Czytasz ciągle, w dzień i w nocy pod kołdrą, kradniesz cenne minuty. Czytasz, bo nie możesz się tymi słowami nakarmić. Twoja głowa żyje wyczytaną historią, ty cały nią żyjesz. Czujesz ją w sobie. Filmujesz od nowa, po swojemu, bo to nieuniknione. Tworzysz obrazy pod powiekami, slajdy rozsypane układasz w sobie tylko wiadomy sposób. Sklejasz obrazy myślami. Montujesz film o „Przyjacielu...”, o Janku i Witalisie. O kochanym Bucefale, który za życia epatował oddaniem, miłością zwierzęcą i byciem. Zwykłym trwaniem przy Witalisie i Janku.
Wierzę, zanurzona w książkach, że część mnie nigdy nie umrze.
Będę szczęściem i dobrem samym w sobie. Nie będę bała się jutra, bo nie będę go znała. Dzięki Makuszyńskiemu wierzę, że będę wieczna...
#agaKUSIczyta